-
Może już ci wystarczy? – Zapytałam Loczka odsuwając od niego
drinka. Pomimo moich słów chwycił szklankę napełnioną do końca i wypił. Nie
spodobało mi się to. Skierowałam się do Payna rozmawiającego z Danielle.
-
Przepraszam, że przeszkadzam gołąbeczki, ale tamtym już po
woli odbija. – Wskazałam palcem na chłopaków tańczących na stole. Liam skinął
głową i odszedł od blaty. Zajęłam miejsce i przyglądałam się całemu zamieszaniu,
jakie zrobiło się wokół chłopaków. Powód? Prosty, nie chcieli wychodzić. Gdy w
końcu udało się Liamowi wyprowadzić wszystkich i wpakować ich do samochodu,
wyszłam z Danielle nadal prowadząc temat o butach. Nagle poczułam jak ktoś mnie
przyciska do ściany. Spojrzałam w górę.
-
Harry, co ty robisz? – Zapytałam, próbując uwolnić się z jego
uścisku.
-
Chce cię tylko pocałować. To już nie można pocałować swojej dziewczyny?
– Zapytał niczym krzycząc.
Prawdę mówiąc nie chciałam czuć smaku jego ust. Nie teraz,
gdy zapewne mają one smak alkoholu. Próbowałam się wyrwać, lecz moja starania
poszły na marne. Harry złapał mnie w pasie a ręce skrzyżował na klatce
piersiowej. Nie miałam wyjścia. Dałam mu lekki cios w kroczę, nie poczuł.
Spora dawka alkocholu sprawiła że nie czuł bólu. Kolejną próbę przerwał mi ostry ból w podbrzuszu. Spojrzałam w dół by dowiedzieć się powod mojego bólu. Kolano Harrego uderzyło mnie w podbrzusze. Zaczęłam się skręcać z bólu.
Upadłam na chłodną ziemie. Harry odszedł ode mnie. Wszedł do samochodu. Leżąc
na ziemi krzyczałam. Nie wiedziałam, czemu tak okropnie bolał mnie
brzuch.
-
O mój Boże [t.i], ty krwawisz! – Krzyknął Liam. Spojrzałam na
moje nogi. Były całe pokryte czerwoną cieczą. Danielle szybko kucnęła przy mnie
i zapytała.
-
Nie jesteś w ciąży? – Zapytała. Jej pytanie mnie zaskoczyło.
- Ja... Ał... ja.. nie wiem. - wydukałam.
-
Ymmm.. Liam, chodź tu szybko. Trzeba ja zawieść do szpitala. [t.i] jeżeli jesteś w ciąży to możliwe, że przez uderzenie… - zamilkła.
-
To, co? – Krzyknęłam.
-
Poroniłaś. – Powiedziała, Danielle odwracając głowę z bok. Wszyscy
z samochodu wyskoczyli. Harry podbiegł do mnie. Złapał mnie za rękę.
-
Idź stąd, zostaw mnie! – Syknęłam. Harry momentalnie
odskoczył. Liam pomógł mi zebrać się z ziemi. Wsiadłam do auta. Zajęłam miejsce
obok Danielle, która dłonią lekko pocierała moje plecy, mówiąc, że wszystko
będzie dobrze. Mimo jej słów po moich policzkach płynęły łzy. Harry patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. Po niecałych 10 minutach stanęliśmy pod budynkiem szpitala. Liam
wniósł mnie górę, ból nie ustępował. Zabrali mnie na salę, do której Liam oraz
Danielle nie mieli wstępu. Zanim straciłam ich z pola widzenia krzyknęłam.
-
Nie martwcie się o mnie. Będzie dobrze. Liam zabierz ich do
domu. Danielle zaopiekuj się nimi. Dziękuje.
Ostry ból nasilał się. Lecz po 30 minutach odczuwania bólu, ustał.. Dostałam wielką dawkę leków. Lekarze nie przynosili mi dobrych
informacji. Danielle jednak miała racje. Moje pierwsze dziecko, zostało mi zabrane. . Przez… Przez. Nie mogło mi jego imię przejść
przez gardło. Serce rozpadło się na milion kawałeczków jak dowiedziałam się, że poroniłam. Łza leciała po moim policzku robiąc mokrą ścieżkę. Nie
wycierałam ich. Nic by to nie dało. Już nic nie mogło uratować dziecka. Nawet
największy cud świata. Nie wiedziałam, co mam w tym momencie zrobić. Zauważyłam
ostry przedmiot. Wbiłam w niego wzrok. – Warto? – Zapytałam sama siebie. Do
mojej sali wszedł lekarz. Przegonił myśli. Jednak tym razem przyniósł wiadomość,
że mogę już jutro wyjść ze szpitala. Nie myśląc już nad niczym, podziękowałam
lekarzowi, zgasiłam światło i przytuliłam się do kołdry. Usnęłam.
Następny dzień.
Powieki lekko się podnosiły. Czułam jak ktoś dotyka mojej
ręki. Odwróciłam głowę w celu zobaczenia, kto to taki.
-
Nie dotykaj mnie! Wynoś się stąd! Rozumiesz! Nie chce cię już
więcej widzieć. – Powiedziałam i szybki ruchem wzięłam rękę.
-
Ale… Kochanie… Ja nie wiedziałem, że ty byłaś w ciąży,
dlaczego mi nic nie powiedziałaś. – Widziałam w jego oczach ciekawość.
-
Sama nie byłam pewna. Ale co by to dało i tak byś się upił i
Bóg wie, co by się dalej stało! – Krzyknęłam.
-
Ale kochanie..
-
Nie nazywaj mnie kochaniem. To koniec Styles! Rozumiesz.
Straciłeś mnie i…- nie mogłam powstrzymać łez. – Harry, natychmiast wstał i
mnie przytulił. Nie odepchnęłam go. Bardzo potrzebowałam kogoś bliskości. Po
paru sekundach ponownie krew zaczęła się we mnie gotować. Złość, nienawiść zaczęły
prowadzić.
-
Wynoś się stąd rozumiesz. Ja cię… ja… cię nie nawiedzę! – Wskazałam
mu drzwi. Harremu spłynęła łza po policzku. Odwróciłam się, aby moim
przyjaciele nie widzieli moich łez.
-
Proszę zostawcie mnie samą. – Powiedziałam. Usłyszałam tylko
lekkie skrzypienia drzwi.
Wstałam z łóżka. Otworzyłam okno. Stanęłam na parapecie..
-
Harry?! – Zawołałam ile sił w płucach trzymając się framugi.
Harry momentalnie wpadł do sali. Za nim cała reszta.
-
Nie rób tego! – Krzyknął i zaczął podchodzić.
-
Jeżeli podejdziesz to skoczę! – Dałam mu ostrzeżenie!
-
Harry… Zabiłeś moje dziecko, zabiłeś i mnie. Nie potrafię żyć z faktem, że mój… a raczej ty zabiłeś to,
co sam stworzyłeś. A teraz wszyscy słuchajcie, kocham was, ale ja nie potrafię
tak dalej żyć. Powiedzcie wszystkim moim znajomym, że ich bardzo przepraszam za
wszystkie krzywdy. Nie chciałam. Życzę wam wszystkim lepszego życia niż moje.
Liam, dbaj o wszystkich. Danielle wspieraj go dobrze. Będę wam pomagać tam, z
góry. Harry! Nie popełniaj tego samego błędu ponownie. – Powiedziałam przez łzy i skoczyłam. Spadając czułam
na twarzy chłodny wiatr. Mocne uderzenie. Krew, krew, ból, zimno, krew, ból,
krzyki, krew…..
***
Wiedziałam! Nie umiem nic pisać .
Piszę w 1 osobie. Gdzieś mi tak wygodnie :/
Dziękuje za wejścia i komentarze.
Mam 3 obserwujących. Jupi.
Dziękuje za uwagę i do następnego